Pstrągowe Big Game - Irlandia.

12 marzec 2010

Kiedy zapytać o pstrągowy raj na Ziemi, każdy bez wahania powie – Nowa Zelandia. Raj ma niestety jedna spora wadę – nie dla wszystkich stoi otworem…Czy rezygnować wtedy z marzeń o wielkich dzikich pstrągach? Nie koniecznie, bo tuż obok, w Europie, znaleźć można przedsionek raju. Równie egzotyczny pod wieloma względami i dostępny dla każdego. Wystarczą 3 godziny w samolocie z Okęcia, lub innego polskiego portu, kolejne dwie autobusem z Dublina i otworem stoi dziki irlandzki zachód - gdzie czasem zdarzają się historie niesamowite, takie jak ta…

Zima w Irlandii jest w tym roku sroga. Jak na kraj gdzie zimy generalnie nie ma, to dość zaskakujące zjawisko… Warunki do wędkowania kiepskie. Marzec w kalendarzu, a nocą zamarzają szyby w aucie… Globalne ocieplenie uderzyło w nas pełną mocą. Jak dołożą więcej podatków za emisje dwutlenku węgla, to może zrobi się nieco cieplej…

  Póki co, czapka na uszy i oczekiwanie wiosny... Kiedy woda ma w jeziorach 4 stopnie, pstrągi żerują… Tak żerują, że odechciewa mi się łowić… Ale ile można czekać na meteorologiczny cud? Decyzja - zasuwamy na wodę, motogodziny trzeba odpływać! Maciej pójdzie zbadać co dzieje się na jednym z dopływów jeziora Corrib (Lough Corrib). Powinny pojawić się już pierwsze wiosenne srebrniaki. Ja natomiast mam się skupić na ,,niezwykle wciągającym’’ trollingu… No dobra, niech będzie... Nienawidzę trolować w pojedynkę. Po godzinie patrzenia w echosondę, zaczynam łapać stany depresyjne… Metoda jest niezwykle skuteczna w polowaniu na ogromne pstrągi żyjące w Corrib, ale jeśli człowiek sam siedzi na łodzi cały dzień gapiąc się w echo, to równie skutecznie może uszkodzić swój mózg… Albo zasnąć przy ciepłym i drżącym silniku… Nie ważne, twardym trzeba być, a nie miękkim – inaczej nie będzie zdjęcia z wielkim kabanem.

Pstrąg Potokowy (ferox) - 70 cm

  Zajechałem na przystań kolo 10.00, kiedy mój organizm już nieco odmarzł i zaczął funkcjonować - niczym chomik po pierwszych roztopach… W pośpiechu ubieram kombinezon. Nadciągające sine, deszczowe chmury nadają tępa moim ruchom. Kiedy zacznie się Armagedon chce już siedzieć w łodzi…

  Maciej nie pozwolił mi jednak, od tak, po prostu wypłynąć na wodę. Zanim wrzuciłem graty i zapiąłem silnik, dostaje telefon. - Bigos, mam od paru minut rybę na kiju. Nie wiem co to jest, nie chcę ciągnąć na chama. Podjedz, to pstrykniemy parę zdjęć.

-Ok.- mówię – nie spiesz się z nią, będę za 5 minut .
Podjeżdżam do rzeki, Maciej stoi w wodzie. Taki średnio szczęśliwy. W podbieraku trzyma klienta w brązowe kropki… Myślał, że będzie łosoś, ale jak nie ma łososia, to dobry i pstrąg, nawet lepszy - jak mawia nasz kumpel. Ryba daje rade, z 70 cm powinna mieć. Nie mierzymy, bo szału specjalnego nie ma.
- Na co? - pytam
- Wahadełko – mówi Maciej.
Pstryknąłem parę zdjęć i puściliśmy wystraszonego zwierzaka. Akcja zakończona, wypłynąłem wreszcie... Na jeziorze nie działo się nic. Woda po horyzont, woda z nieba, woda na twarzy i pod koszulą… Za chwile będę miał wodę z mózgu… I jego wstrząs - bo fale zaczynają bielić powierzchnie jeziora… Echo pokazuje 4.5 stopnia Celsjusza. Pod łodzią hibernacja … Martwa ryba na zestawie wiruje w toni… Zamykam oczy i czuję, że i mi kreci się już w głowie…

  Trup w trollingu jest najlepszy - przynęta musi mieć smak i zapach, wtedy jest akceptowana ,,szczerze’’ i bez zastanawiania. Na woblery też biorą, ale trup jest nie do pobicia. Tak,brzmi jak raport z rzeźni, ale takie są fakty, nieco krwi gwarantuje sukces – sztuczne przynęty nie koniecznie.
Koło południa znowu dzwoni mój telefon - Maciej na linii..
- Bigos, nie uwierzysz … – mówi takim trochę drżącym tonem…
- Ile? – od razu proste pytanie z mojej strony.
- Dziewięć dych - odpowiada Maciej…
- Srebrniak? - pytam.
- Nie, pstrąg !!! – słyszę w telefonie….
Pomyślałem sobie wtedy –  pięknie … (biiiiiiiip) … pięknie... W temacie irlandzkiego pstrągowania właśnie ktoś powiedział AMEN…
Zasadniczo ,,biip’’ mógłbym napisać znacznie dłuższe - dla wiernego opisu tamtej sytuacji… Tak, to było najdłuższe ,,biip’’ tego dnia nad Corrib, a może i w całej Irlandii… Ale życzliwe, wręcz radosne - bo to mój człowiek wyjął ta rybę, a nie jakiś przypadkowy frajer!
Masz zdjęcia?
- Mam parę, ale nie specjalne, bo wiesz jak się zdjęcia samemu robi, a nie chciałem tej ryby zamordować-mówi Maciej.
- Dobrze go pomierzyłeś?
- No pewnie, że dobrze! Równo 9 dych do końca płetwy - drze się już na mnie przez ten telefon….
- Na co wziął? Executor (Salmo) siódemka–mówi.
- Bigos, 40 minut go holowałem, jak zobaczyłem co mam, to…masakra! – powiedział swoje kwestie, a ja przyjąłem do wiadomości....
Dalsze cytowanie tej rozmowy nie ma większego sensu. Dziewięćdziesięcio centymetrowy ,,fakt‘’ przytłumił szereg poruszonych kwestii…
Hmm… No to git - mówię do siebie i … troluję trupa dalej…

  Zazdrości jakiejś specjalnej miedzy nami nie ma. Rozpracowujemy od lat irlandzkie ryby kolektywnie – dwuosobowy kombinat. Własne przynęty, łodzie i dużo czasu poświecone tej pasji… Pieniądze w to utopione dawno przestaliśmy liczyć - po co się denerwować? Nie ważne który z nas wyciąga rybę – ważne, że jest na brzegu i wspólna koncepcja się sprawdziła. Doświadczenie zostaje w ,,kombinacie’’. Maciej przypłaci kiedyś tą działalność rozwodem ( pozdrawiam Cię Agnieszka! :-)), a ja ciągle nie mam czasu aby się ożenić…

  Koło 15.00 Maciej podjechał na przystań. Byłem niedaleko, wiec podpłynąłem.

- Dołowiłeś coś jeszcze? - pytam.
- Nic – odpowiada. No prawie, bo z dziesięć keltonów wyjąłem, może więcej. Nie liczyłem ścierwa…
Kelty łososi - dla jasności. Wiosną jest to plaga w rzekach. Kiedy wspominamy nasze dawne, polskie zimowe trociowania, to chce nam się płakać … ze śmiechu … W Irlandii tylko dzikie zwierzęta i ludzie, którym się naprawdę w życiu nudzi, zajmują się łowieniem keltów. Nikt poważny celowo ich nie męczy – bo to zwyczajny obciach tutaj.

- Pokarz aparat- mówię.
Maciej włączył ,,pudełko’’ i dał mi do reki… Kiedy zobaczyłem foty, powiedziałem chyba dużo słów na ,,k’’ i inne mało popularne literki… Dobrze go pomierzył, oj dobrze… Nawet jakby go nie zmierzył wcale, to bym mu 90 cm dał bez wahania…
Mój największy miał 85 cm, kilka 80 + mam już na sumieniu i jestem emocjonalnie odporny na tego typu stymulacje. Ale ryba Macieja naprawdę dawała rade! … Ile ważył? Ciężko powiedzieć, myślę że przy tej kondycji – a nie była najgorsza jak na rybę potarłową - to 8 kg minimum. Płaska, wysoka ryba, samiec. Sam łeb z taką wajchą ze 3 kilo jak nic. Złowiłem kiedyś samca w podobnej kondycji i przy 84 cm, ważył 6,7 kg. Kilka centymetrów więcej to gigantyczna różnica u tego gatunku.
  Niestety jakość fotografii jest jaka jest… Konkursu na Word Press Foto nie wygra – chyba, że ustanowią kategorie ,,Porażka’’… Nie jest łatwo wycelować w siebie obiektyw, kiedy pada deszcz, a w rekach ryba życia. Ale jak nie ma innych fotek, to dobre i takie, nawet lepsze…
Mówiąc krótko – zapraszamy do Irlandii! Profesjonalne przewodnictwo pod okiem ichtiologa, podparte latami doświadczenia na Zielonej Wyspie i w innych krajach naszej Wesołej Planety – informacje pod adresami: bigos11@poczta.onet.pl lub sulkowski.ireland@gmail.com
Pstrągi, łososie, szczupaki, ryby morskie – spinning ,trolling, sztuczna mucha. Jeziorowy
flyfishing na wysokim poziomie. Wszystkiego nauczymy, wszystko objaśnimy – nauka sztucznej muchy w najlepszym miejscu
z możliwych. Nie gwarantujemy ogromnych ryb, ale przygodę i łowienie w plenerach zapierających dech w piersi! Ogromne ryby
łowi się przy okazji- degustując magiczny klimat Irlandii…
Tekst: Marcin Sułkowki ( Bigos )
Zdjęcia: Maciej Drewek ( Misio ), Marcin Sułkowski